poniedziałek, 24 marca 2014

zagadka szesnasta

- Proszę natychmiast przyjechać! Był napad! Ukradziono wszystkie pieniądze! - usłyszał w słuchawce oficer dyżurny Komendy Miejskiej Policji.
Kilka minut później inspektor Nerak i sierżant Wrzosek zjawili się w siedzibie jednej z hurtowni artykułów AGD. W tym czasie, gdy sierżant Wrzosek dokładnie oglądał miejsce przestępstwa, inspektor Nerak przesłuchiwał kasjera. Ten, trzymając kompres przy skroni, opisywał przebieg napadu: - Dziś do kasy wpłynęła spora gotówka. Było tego prawie trzysta tysięcy złotych. Około godziny czternastej Artur i Bogdan, koledzy z pokoju, poszli do łazienki. Akurat kończyłem pisać dzienny raport, kiedy za plecami usłyszałem jakiś szelest. Obejrzałem się i o mały włos nie dostałem ataku serca ze strachu. W pokoju był zamaskowany i uzbrojony w pistolet mężczyzna. Gestem kazał mi się odwrócić, przyłożył lufę pistoletu do pleców i popchnął w kierunku kasy pancernej. Trzęsąc się ze strachu, przekręciłem klucz w zamku. Co potem się działo, nie wiem, bo zostałem uderzony w głowę i straciłem przytomność. Gdy ją odzyskałem, leżałem na podłodze, a Artur i Bogdan cucili mnie. Natychmiast spojrzałem w kierunku kasy. Była otwarta i pusta. Po bandycie nie było śladu. - Czy jest pan w stanie dokładnie opisać napastnika? - spytał Nerak.
- Przykro mi, ale nie. Był ubrany w czarny kombinezon, a na głowie miał kominiarkę. Poza tym wszystko się tak błyskawicznie rozegrało, że niczego nie pamiętam.
Po wysłuchaniu kasjera inspektor poprosił jego kolegów, aby ci opowiedzieli przebieg wydarzeń.
- Ja myłem ręce, a Artur korzystał z kabiny - zeznał Bogdan. - W chwili, gdy wychodziliśmy z łazienki, usłyszeliśmy podniesione głosy dobiegające z naszego pokoju. Kiedy wbiegliśmy tam, kolega leżał nieprzytomny na podłodze. Gdy go już ocuciliśmy, powiedział nam o napadzie. Natychmiast zawiadomiliśmy naszego prezesa i zadzwoniliśmy na policję. Bandyta uciekł przez okno, bo gdyby biegł korytarzem, na pewno byśmy go zobaczyli. Wykorzystał rusztowanie, które postawiła firma ocieplająca nasz budynek.
- Szefie, byłem w łazience i panowie mówią prawdę - oznajmił sierżant Wrzosek. - Faktycznie, słychać tam głosy dobiegające z tego pokoju.
Inspektor Nerak jeszcze raz dokładnie zlustrował pokój. Kasa pancerna była otwarta, a w jej zamku tkwił klucz. Przez otwarte okno widać było fragment rusztowań okalających budynek. Kilka centymetrów poniżej parapetu z pochlapanych farbą desek ułożony był pomost.
- Wspaniała droga ucieczki - mruknął pod nosem policjant. Zajrzał jeszcze do łazienki i kiedy wrócił do pokoju, w którym dokonano według zeznań kasjera napadu, oświadczył przebywającym tam mężczyznom:
- Z tym napadem to lipa. Dogadaliście się i sami obrabowaliście kasę. Jeden z was przedobrzył w swoich zeznaniach i dlatego wiem, że kłamiecie.

Kto zdaniem inspektora Neraka skłamał i na czym polegało to kłamstwo?










WOJCIECH CHĄDZYŃSKI
ŹRÓDŁO: ANGORA 2011




Rozwiązanie:

Kasjer zeznał, że napastnicy nic nie mówili, tylko gestami pokazywali mu, co ma robić. Z tego wynikało, że cały napad odbył się w milczeniu. Tymczasem Bogdan powiedział, że będąc z Arturem w łazience, usłyszeli głosy z ich pokoju. Po tym kłamstwie Nerak domyślił się, że żadnego napadu nie było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz