poniedziałek, 24 marca 2014

zagadka dwunasta

Bal dobroczynny w restauracji „Relaks" zbliżał się ku końcowi. Co znamienitsi goście opuścili imprezę. Na sali i przy bufecie pozostali już tylko nieliczni amatorzy darmowych drinków. Aleksander Jerzyk - organizator imprezy, pożegnał wychodzącego wiceprezydenta miasta i ruszył w kierunku gabinetu właściciela lokalu, w którym jedna z jego pracownic, pani Ania, miała przeliczyć pieniądze uzyskane z licytacji obrazów ofiarowanych przez znanego w mieście marszanda. Kiedy pan Aleksander wszedł do pokoju, poczuł, że nogi się pod nim uginają. Na podłodze leżała nieprzytomna pani Ania, a na biurku stała otwarta i pusta kaseta. Nie zastanawiając się ani chwili, mężczyzna wykręcił numer 997.
Kilka minut później w lokalu zjawili się inspektor Nerak i sierżant Wrzosek. Pani Ania zdążyła już dojść do siebie. Okazało się, że została napadnięta, uśpiona najprawdopodobniej chloroformem i kiedy nieprzytomna osunęła się na podłogę, napastnik ukradł z kasety pieniądze i uciekł. Inspektor poprosił Wrzoska, aby przesłuchał pracowników restauracji oraz nielicznych już gości, a sam poprosił panią Annę, aby opowiedziała o całym zajściu.
- Nie bardzo potrafię zrelacjonować to, co się stało. Zostałam niespodziewanie zaskoczona i uśpiona.
- A jak do tego doszło? - zapytał Nerak.
- Po zakończonej imprezie zabrałam kasetę i na polecenie pana Aleksandra poszłam do gabinetu przeliczyć gotówkę, jaką uzyskaliśmy z licytacji. Sądzę, że było tego około pięćdziesięciu tysięcy złotych. Podczas liczenia, w pewnym momencie usłyszałam, że otwierają się drzwi. Nie zdążyłam się nawet odwrócić. Ktoś chwycił mnie za włosy i do ust przytknął chusteczkę nasączoną jakimś świństwem. Próbowałam się bronić, ale szybko straciłam świadomość. Gdy się ocknęłam, pan Aleksander akurat dzwonił na policję. Do chwili waszego przybycia nie wychodziłam z pokoju. Jestem tak roztrzęsiona, że nawet nie wypiłam łyku wody, którą przyniósł mi jeden z kelnerów.
- Szefie, uczestnicy imprezy niczego nie zauważyli - Wrzosek przerwał pani Annie. - Są tak nabzdryngoleni, że z pewnością nie zauważyliby nawet kroczącego przez parkiet słonia...
Słuchając sierżanta, Nerak z przyjemnością, jaką mężczyźnie może sprawić oglądanie pięknej kobiety, dyskretnie przyglądał się pani Ani. Obcisła minispódniczka opinała jej długie, zgrabne nogi, a pod lekko przezroczystą, kolorową bluzeczką było widać kształtne piersi. Lśniące, zmysłowe usta delikatnie pociągnięte błyszczykiem oraz perfekcyjnie dobrane cienie do powiek tworzyły wspaniałą ozdobę twarzy.
- Niczego podejrzanego nie zauważyli również pracownicy lokalu - kontynuował Wrzosek. - Było tak wielu ludzi i takie zamieszanie, że faktycznie mogli nie zauważyć wychodzącej z gabinetu osoby.
Nerak chwilę się zastanowił i spoglądając na panią Annę, oświadczył:
- Przykro mi, ale nie za bardzo wierzę w tego napastnika. Jestem pewny, że opowieść o tym napadzie jest bajeczką, którą pani wymyśliła, aby ukraść pieniądze.

Na jakiej podstawie inspektor Nerak doszedł do takiego wniosku?









WOJCIECH CHĄDZYŃSKI
ŹRÓDŁO: ANGORA 2011




Rozwiązanie:

Gdyby ktoś uśpił panią Annę, przyciskając jej chusteczkę do ust z jakimś środkiem usypiającym, to przecież starłby z jej zmysłowych warg błyszczyk.

 

1 komentarz: