środa, 10 czerwca 2015

zagadka XL

Gdy na wieść o zuchwałej kradzieży inspektor Śledzik przybył do muzeum, trwało tam właśnie przesłuchanie strażnika z agencji "Szpak" (Zawsze solidnie pilnująca agencja).
     - Daję słowo, to niemożliwe, żeby brakowało dwóch brylantów z krzyża świętego Eustachego. Wprawdzie skończyłem tylko gimnazjum, ale do jedenastu - to ja liczyć umiem! - mówił jąkając się przy co jedenastym słowie ogolony na łyso strażnik. - Co wieczór sprawdzałem liczbę brylantów na tym zabytkowym krzyżu: od dołu do lewego ramienia było i jest 11, od dołu do góry też 11 i licząc od końca prawego ramienia również 11. Wszystko się zgadza!
     - Wszystko z wyjątkiem kasy! - odparł inspektor Śledzik. - na szczęście ja już wyśledziłem, w jaki przebiegły sposób oszukał pana ten sprytny złodziej. Ukradł dwa brylanty, a pan w ogóle tego nie zauważył... To wstyd!
     - Przecież codziennie liczyłem - trochę niepewnym głosem powtórzył portier.

  Pytanie: W jaki sposób pomysłowy złodziej oszukał strażnika?

zagadka XXXIX

Pewien sędzia prowadził rozprawę dotyczącą niebezpiecznego gangstera. Zakończył ją w sobotę po południu podsumowując: Jesteście skazani na powieszenie, wyrok ma być wykonany w południe w jednym z siedmiu dni najbliższego tygodnia. O dniu w którym ma być wykonany wyrok dowiecie się z rana tego dnia, którym ma być dokonana egzekucja. Wcześniej o tym wiedzieć nie możecie.  

Pytanie: Czemu wyrok nigdy nie będzie wykonany?

poniedziałek, 8 czerwca 2015

zagadka XXXVIII

W 1935 r. słynna ekspedycja "Dolman" zaginęła w "Zielonym Piekle", jak nazywają dżunglę południowoamerykańską. Nie pozostawiła po sobie żadnych śladów. W jakiś czas potem pewien nieznany tragarz opowiadał, że tubylcy napadli na białych i pomordowali wszystkich. W skład ekspedycji wchodzili: Stefan Dolman - szef wyprawy, Sihrana - jego żona, którą poznał we Francji, Bob Trevor - garbaty fotograf i dziennikarz amerykański, John Hardy niepozorny i szczupły kolega Dolmana, z którym polował na lwy w Afryce, oraz kapitan Alyaro Coles - bliski przyjaciel Dolmana.
     Łucja Dolman, matka Stefana, zmarła w początku ostatniej wojny światowej. Do ostatniej chwili swego życia wierzyła, że syn żyje gdzieś cały, zdrowy i na pewno wróci. Przed śmiercią zapisała mu cały majątek milionowej wartości.
     Rzeczywiście w kilka lat po zakończeniu wojny zjawił się w Londynie człowiek przybyły z Ameryki Południowej, który podawał się za zaginionego Stefana Dolmana. Miał dokumenty stwierdzające tożsamość jego osoby i opowiadał takie historie, że nawet kuzyni zmarłej Łucji Dolman i egzekutorzy jej ostatniej woli nie wątpili że jest jej synem.
     Powrót zaginionego godnie uczczono. Cała prasa europejska pisała o sensacyjnej odysei podróżnika - badacza. Potoczyły się konferencje, wywiady.
     Pewnego dnia policja otrzymała telefon od dyrektora banku, w którym zdeponowany był spadek. Dyrektor meldował, że spadkobierca podejmuje cały majątek i zamierza wyjechać do Wenezueli.
     Inspektor Scotland Yardu, Antony Slade, natychmiast udał się do dyrektora banku, który pokazał mu czeki. Na wszystkich czekach podpisy były absolutnie identyczne nie wyłączając najmniejszych szczegółów. Slade uważnie studiował wszystkie blankiety a następnie zapytał, czy zna Johna Hardy.
     - Znałem go osobiście - odparł dyrektor. Przed wojną był u mnie w towarzystwie Dolmana.
     - A Amerykanin Trevor? Miał pan okazję poznania go?
     - Nie. Tego nie poznałem.
     Slade wrócił do Scotland Yardu, odbył naradę ze swymi współpracownikami i kazał przygotować nakaz aresztowania.
 
Pytanie: Kogo kazał aresztować? Co zdemaskowało oszusta?

zagadka XXXVII

 - No to może pan opowie, panie Zwarg, jaki przebieg miały wypadki. Proszę jednakże nie pomijać przy tym żadnego szczegółu! - rzekł inspektor policji.
     - Proszę bardzo! Otóż, wczoraj przez cały dzień tropiliśmy kozła. Niestety, bez rezultatu! Było nas pięciu. Dziś rano postanowiłem spróbować szczęścia sam. Zaledwie wszedłem do lasu, zaledwie uczyniłem kilka kroków, zobaczyłem wspaniałego jelenia, który najspokojniej w świecie zajadał liście na polanie. Zatoczyłem półkole, aby znaleźć się w kierunku przeciwnym do kierunku wiatru. Kiedy tylko znalazłem sobie dobrą pozycję - wystrzeliłem. Na nieszczęście mierzyłem zbyt nisko i kula przeszła pod łbem zwierzęcia. Jeleń umknął. Jednocześnie posłyszałem krzyk. Zbliżyłem się do lasku i znalazłem biednego Michała leżącego na ziemi... martwego. Otrzymał postrzał w głowę. Ogromnie mi smutno, że moja nieumiejętność spowodowała tak tragiczny koniec tego zacnego człowieka.
     - A czy nie pozostawał pan w złych stosunkach z Michałem?
     - Raz jeden, sześć miesięcy temu miał do mnie pretensję, że go oszukałem. Udało mi się go przekonać, że był w błędzie. Potem byliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi.
     - Czy jest pan pewien, że pańscy przyjaciele pozostali w gajówce dziś rano?
     - Jak najbardziej!
     - A więc mógł pan spokojnie, bez żadnych przeszkód zabić biednego Michała. Aresztuję pana!
    
Pytanie: Dlaczego Zwarg został aresztowany?

zagadka XXXVI

Tomasz chełpił się, że ma najmocniejszą głowę w całej dzielnicy (są jeszcze tacy głupcy, dla których ilość wypitych, butelek stanowi miarę wartości człowieka). Pewnego razu założył się przy bufecie, że wypije całą butelkę koniaku... i wypił. Wygrał zakład, ale o mało nie przypłacił tego życiem. Długo chorował i prawie cudem go uratowano.
     Kiedy opuścił szpital, zaskarżył barmana do sądu o odszkodowanie.
     - Nie powinien był dawać mi koniaku - dowodził w sądzie - powinien był wiedzieć, że mi to zaszkodzi, zwłaszcza że byłem już po kilku głębszych. Gdybym był w normalnym stanie, nigdy czegoś podobnego bym nie zrobił.
     - My obsługujemy dorosłych a nie dzieci - tłumaczył się barman - nikomu z naszych gości nie jest przyjemnie posłyszeć, że zbyt dużo wypił, a ponadto nie możemy spełniać roli nianiek!
 
Pytanie: Gdybyś był sędzią komu przyznałbyś rację?