niedziela, 13 kwietnia 2014

zagadka XXXIII

Spadek 20 milionów złotych, jakie otrzymała pani Maciejewska, nie zmienił jej wcale. Stała się może trochę więcej rozrzutna.
     Wybudowała piękny dom, urządziła gustownie 27 pokoi (tyle tylko apartamentów liczył dom), zajmowała się muzyką i szaradami.
     W sobotę wydała przyjęcie z okazji rocznicy swoich urodzin. Goście zjechali się już w piątek. Każdy przygotował jakiś miły upominek. Wśród nich była zapinka do paska wysadzana dużymi diamentami, drogocenna popielnica, sznur pereł, bransoletka, podomka chińska itd.
     Młoda kuzynka, Aurelia, także entuzjastka szarad, przygotowała bogatej ciotce komplet magazynu rozrywkowego i zaabonowała go dla niej na cały rok.
     Zaproszeni goście uradzili złożyć późnym wieczorem w piątek wszystkie prezenty na stół w pokoju jadalnym, tak by gospodyni domu w sobotę rano od razu je spostrzegła.
     Niestety w ciągu nocy ktoś cichaczem zakradł się do pokoju i skradł wszystkie podarunki - nawet i komplet magazynu rozrywkowego. Jak to się mogło stać?
     Nic nie podejrzewający goście zastali panią Maciejewska pogrążoną we łzach. Nastrój prysł. Atmosfera stała się ciężka.
     Każdy zastanawiał się i pytał, kto mógł skraść prezenty. W pokoju wrzało jak w ulu.
     Nagle zabrała głos Aurelia:
     - Droga Ciociu, szukajmy winnego wśród tych ludzi, którzy Cię nie lubią. Czy wiesz, kto jest takim typem?
     - O tylko kuzyn Artur stara się zawsze mi dokuczyć, jakby chciał się zemścić, że nie dostał nic ze spadku.
     Aha! Klucz już jest - pomyślała Aurelia.
     - Gdzie byłeś Arturze ostatniej nocy? - zapytała.
     - Spałem - odparł krótko zagadnięty - Czułem się zmęczony więc właśnie położyłem się spać, gdzieś przed dziewiątą. Spałem jak zabity. Dopiero przed minutą obudziłem się, bo budzik hałasował jak opętany.
     Aurelia zwróciła się do zebranych:
     - Sprawa jest prosta i jasna, moi państwo. Kiedy dzwonił budzik, była godzina dziesiąta trzydzieści. Oddaj zaraz wszystkie prezenty Arturze! Jak mogłeś ważyć się na taki haniebny postępek!

    W jaki sposób Aurelia wykryła złodzieja?


poniedziałek, 7 kwietnia 2014

zagadka XXX

Grupa najlepszych przyjaciół postanowiła jednego wieczoru udać się do sąsiadującego w okolicy nawiedzonego domu. Legendy krążyły o nim straszne, które każdy już znał od najmłodszych lat. Rodzice zawsze przestrzegali przed tym miejscem, ale my postanowiliśmy przeprowadzić pewien eksperyment. Każdy miał przy sobie aparat cyfrowy. Po zmroku weszliśmy na teren nawiedzonego miejsca. Każdy miał się rozejrzeć i zrobić jak najwięcej zdjęć. Po około godzinie wróciliśmy do domów. Wcześniej zebrałem wszystkie aparaty, bo jako jedyny miałem jeszcze nadzieje, że coś w tym domu straszy. Zgrałem wszystkie zdjęcia, wyszło ich prawie 500. Nic szczególnego nie zauważyłem. Postanowiłem zrobić kawał reszcie znajomych i zmienić w photoshopie jedno ze zdjęć. Wybrałem takie, gdzie byliśmy wszyscy razem i z tyłu dokleiłem rozmazaną twarz, przypominającą zjawę. Następnego dnia pokazałem zdjęcie znajomym, wszyscy byli śmiertelnie przerażeni. Czy na prawdę wierzymy w duchy czy faktycznie ze zdjęciem było coś nie tak?

piątek, 4 kwietnia 2014

zagadka XXIX

Pewnego zimowego wieczoru detektyw Moore został wezwany na miejsce zbrodni. Był to mały zakład produkcyjny na obrzeżach miasta.
- Detektywie, musi nam Pan pomóc rozwiązać zagadkę tego morderstwa - odezwał się komisarz.
Został zastrzelony bardzo szanowany człowiek w tej firmie, główny księgowy. Była tu jeszcze sekretarka i sprzątaczka, które słyszały strzały i po nas zadzwoniły.
- Czy coś zginęło? - zapytał Moore
- Tu jest masa dokumentów, ciężko stwierdzić czy czegoś brakuje, same rozliczenia pracowników i muszę przyznać, że całkiem dobrze tu zarabiają, nie to co u nas - zaśmiał się pod nosem komisarz.
- Proszę zawołać sekretarkę, chcę z nią porozmawiać.
Weszła do gabinetu atrakcyjna, wysoka blondynka.
- Chciałbym się dowiedzieć, co Pani widziała i dlaczego o tej godzinie jeszcze była w firmie - z poważną minął zapytał detektyw.
- Musiałam dłużej zostać, jest koniec miesiąca a współpracuje ściśle z działem księgowości, robię podstawowe rozliczenia pracowników, które później sprawdza główny księgowy. Pracuję tu od niedawna i czasami się mylę, tak jak dziś, nie mogłam doliczyć się własnej wypłaty, za każdym razem wychodziła za mała kwota. Wiem, że cyferki niby nie kłamią, ale ja mam malutkie dziecko, jestem samotną matką i jest mi ciężko, dlatego tak długo to rozliczałam, chciałam, żeby wyskoczyła poprawna kwota. Pan Jarek, księgowy musiał zostać ze mną, bo dzisiaj zamykaliśmy miesiąc. Moje stanowisko pracy jest tu obok, za tą szklaną szybą.
- Czyli widziała Pani jak strzelano do ofiary?
- właściwie to nie widziałam ..Byłam zapatrzona w monitor od komputera. Jak usłyszałam strzał, tak się wystraszyłam, że od razu wskoczyłam pod swoje biurko, szybko chwyciłam za lampkę, która paliła się przy komputerze, nie mogłam w nerwach na tym długim kablu znaleźć wyłączniku, więc wykręciłam żarówkę, nie chciałam, że mnie znaleziono. Ile w nerwach rzeczy można zrobić, nie myśląc ani trochę. Usłyszałam jak ktoś wybiega, wstałam i przez szybę zobaczyłam pana Jarka w kałuży krwi, zaczęłam krzyczeć i pojawiła się nagle sprzątaczka, miała dziwnie spokojną minę, widziałam ją drugi raz w życiu, ale nie ufam tej kobiecie, coś w niej jest nie tak i zawsze narzeka na swoją prace, że za mało płacą a haruje jak wół, ale od razu zadzwoniłyśmy na policję.
- Dziękuję, teraz chciałbym porozmawiać ze sprzątaczką - zwrócił się detektyw Moore do komisarza.
W drzwiach na miejscu morderstwa pojawiła się postać niskiej kobiety w podeszłym wieku. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest to osoba nie miło doświadczona przez życie.
- Proszę mi opowiedzieć jak Pani znalazła pana Jarka
- Wie pan, pracuje tu już parę ładnych lat i wiem o tej firmie wszystko - odpowiedziała ochrypłym głosem, najprawdopodobniej dzięki dużej ilości wypalanych papierosów, starsza kobieta.
- Pracę jak zawsze zaczynam o 19.00, wtedy w firmie nie ma już nikogo i mogę spokojnie zająć się swoimi obowiązkami. Rzadko się zdarza, żeby ktoś z pracowników zostawał po godzinach. Dzisiaj miałam okazje poznać naszą uroczą sekretarkę, która robi furorę wśród męskiej części zatrudnionych osób oraz był pan Jarek, księgowy i muszę powiedzieć, że wcale się nie dziwiłam, że spotkałam ich razem, on ma chyba jakieś kłopoty małżeńskie, bo już go kilka razy na mieście widziałam co rusz z inna kobitą. Blondyneczka wdzięczyła się do niego i przechadzała jak taka łania. Za wiele nie widziałam, bo mam swoje obowiązki, a plotkować nie chce, bo wie Pan jak to z takim gadaniem bywa.. Sprzątałam toaletę męską, mówię Panu, faceci to wstydu nie mają, żeby tak brudzić, i wtedy usłyszałam strzał, podbiegłam zaraz do gabinetu księgowego, bo prócz niego i sekretarki nie było w całym obiekcie nikogo. A huk był strasznie głośny. Usłyszałam też wołanie o pomoc. Gdy zjawiłam się na miejscu pan Jarek leżał cały we krwi. Kazałam blondynie zadzwonić na policję.
- Nie słyszała Pani żadnych odgłosów, kogoś innego niż wasza trójka? - zapytał detektyw.
- Jestem pewna, że w firmie prócz nas nie było nikogo, a ta cała sekretarka - karierowiczka, ehh ja tu od oskarżania nie jestem.
Detektyw Moore po wysłuchaniu obu wersji wydarzeń, zwrócił się do komisarza
- wiem, kto zabił głównego księgowego w firmie. Z zeznań świadków mam pewność, że jedna osoba kłamała.



Kto jest zabójcą?

zagadka XXVIII

Pewnego ranka obudził mnie straszny hałas. Dźwięk ten był nietypowy i trudno było określić z której części domu dochodził. Mam dobry słuch. Zawsze był doskonały, ponieważ urodziłam się jako osoba niewidoma a wtedy zdolność słyszenia jest o wiele lepsza, podobno. Owego ranka czułam zaniepokojenie i strach. Mieszkam sama i doskonale sobie radzę. Czasami sąsiadka pomaga mi w takich czynnościach jak sprzątanie, jest dobrą i uczynną kobietą, bardzo jej ufam. Powolnym krokiem udałam się do łazienki. Zawołałam w międzyczasie czy ktoś odwiedził mnie tak wczesną porą, jednak odpowiedzi nie uzyskałam, tylko ten przeraźliwy dźwięk. Nie mogłam zlokalizować skąd dobiega, a muszę się przyznać, że jestem w tym najlepsza. Lubię nie widzieć, chociaż nie wiem jak to jest widzieć. Wychodząc z łazienki ubrałam świeże, pachnące ubranie, coś jak sukienka. Zawsze pachnie tak samo. Ruszyłam w stronę korytarza, gdzie kawałek dalej było miejsce, gdzie spożywałam posiłki. Usiadałam przy stole, herbata już czekała. Ktoś dotknął mojego ramienia i znowu usłyszałam te słowa: " pamiętasz gdzie byłaś dzisiejszej nocy?". Nie pamiętałam. Łyknęłam jakąś tabletkę i po chwili byłam tam, tam gdzie miałam być owej nocy, ale teraz już wiem, że nie wrócę, tu jest mi dobrze. Czy jest to możliwe, że nadal żyje?