poniedziałek, 24 marca 2014

zagadka jedenasta

Willa była zabytkowa, pamiętająca koniec XIX wieku. Od ponad roku wynajmowała ją na swoją siedzibę firma „Storczyk". Gabinet jej prezesa - Franciszka G. urządzony był w salonie, w parterowej części budynku.
Był słoneczny i mroźny piątek. Kilka minut po szesnastej oficer dyżurny Komendy Wojewódzkiej Policji otrzymał telefoniczne zgłoszenie. Dzwonił Kazimierz Ł. - osobisty asystent Franciszka G., i twierdził, że jego szef popełnił samobójstwo.
Chwilę później w siedzibie firmy „Storczyk" zjawili się inspektor Nerak i sierżant Wrzosek. Inspektor rozpoczął pracę od przesłuchania asystenta, a sierżant, wspólnie z członkami ekipy dochodzeniowej, zajął się zabezpieczaniem śladów. Sekretarz informował: - Około godziny piętnastej wszyscy pracownicy poszli do domu. W firmie został tylko prezes i ja. Szef był dziś niezmiernie przygnębiony. Rano zadzwoniła bowiem do niego żona i oznajmiła, że odchodzi i zabiera dzieci. Niechcący słyszałem tę rozmowę, bo drzwi od gabinetu szefa były otwarte, a ja akurat obok nich przechodziłem.
Kiedy wszyscy wyszli, prezes wszedł do mojego pokoju i poprosił o herbatę. Gdy ją zrobiłem, wziął filiżankę, powiedział, że ma pilną pracę i nie chce, aby mu przeszkadzano. Potem poszedł do swojego gabinetu. Przed godziną szesnastą usłyszałem dobiegający z pokoju szefa jakiś rumor. Podbiegłem do drzwi, ale były zamknięte. Przez dziurkę od klucza zobaczyłem, że szef leży na podłodze obok biurka. Nie zastanawiając się ani chwili, wyważyłem drzwi i wbiegłem do środka. Szef już nie żył. Nie dotykając niczego, zadzwoniłem na policję. Przypuszczam, że załamany postępkiem żony, popełnił samobójstwo.
Nerak dokładnie obejrzał gabinet Franciszka G. Był urządzony ze smakiem, a dostojeństwa nadawały mu zabytkowe meble. Prowadzące do niego drzwi były wykonane z ciemnego, dębowego drewna i opatrzone w zabytkowe, piękne, mosiężne szyldy zamkowe z klapkami oraz rzeźbionymi klamkami. Przez okno wpadały promienie słońca, które oświetlały biurko, stojący na nim komputer oraz dokumenty, plik kluczy i przewróconą filiżankę. Blat biurka pokrywała wysychająca plama rozlanej herbaty. Nerak pochylił się nad nią i natychmiast poczuł delikatny zapach migdałów.
- Sierżancie, proszę natychmiast wysłać filiżankę do naszego laboratorium - polecił Wrzo-skowi Nerak. - Daję głowę, że w resztkach herbaty nasi eksperci znajdą cyjanek potasu.
Siedzący w skórzanym fotelu Kazimierz Ł., przyglądając się czynnościom, jakie wykonywał Wrzosek, westchnął: - Porzucenie przez żonę może być ciosem, ale żeby zaraz z tego powodu popełniać samobójstwo?
- Pan znał małżonkę szefa? - spytał Nerak.
- Oczywiście. Bardzo często spotykaliśmy się na różnych imprezach służbowych i towarzyskich. Jest bardzo piękną kobietą.
Nerak obejrzał parapet okna, a następnie, używając chusteczki do nosa, podniósł leżący obok komputera zabytkowy klucz od drzwi z przypiętymi do niego kluczykami od biurka i kasetki na dokumenty, wsadził je do plastikowego woreczka i polecił przekazać do pracowni daktyloskopowej.
- Szefie, miał pan rację. Dzwonili z laboratorium. Faktycznie eksperci w resztkach herbaty znaleźli cyjanek potasu - zameldował sierżant Wrzosek.
Nerak podziękował partnerowi, chwilę pomyślał i zwracając się do Kazimierza Ł., oświadczył: - Sądzę, że to nie było samobójstwo. W swoich zeznaniach powiedział pan nieprawdę. Dlatego podejrzewam, że to pan otruł Franciszka G.

Na jakiej podstawie inspektor Nerak doszedł do takiego wniosku?








WOJCIECH CHĄDZYŃSKI
ŹRÓDŁO: ANGORA (2011)



Rozwiązanie:

Asystent skłamał, mówiąc, że zobaczył przez dziurkę od klucza prezesa leżącego obok biurka. Nie mógł go widzieć, ponieważ klucz z zamka był wyciągnięty, a dziurka zasłonięta od wewnątrz klapką szyldu zamkowego.

1 komentarz: