poniedziałek, 24 marca 2014

zagadka dziewiętnasta

Przywiązanego do drzewa mężczyznę z workiem na głowie pan Artur dostrzegł w świetle reflektorów swojego auta, kiedy wjeżdżał na parking. Natychmiast wysiadł z samochodu i zapominając o potrzebie fizjologicznej, dla której przerwał podróż, podbiegł do nieznajomego. Chwilę później uwolniony mężczyzna powiedział mu, że jest pracownikiem firmy ochroniarskiej i został napadnięty. Słysząc to, pan Artur wyciągnął z kieszeni komórkę i zadzwonił na policję. Kilka minut później na parking wjechały dwa radiowozy. Z jednego z nich wysiadł inspektor Nerak i polecił sierżantowi Wrzoskowi oraz załodze drugiego wozu dokładnie przeszukać teren parkingu, a także pobliski zagajnik. Sam natomiast poprosił ochroniarza, aby ten opowiedział o całym zajściu.
- Pojechaliśmy do banku o godzinie dwudziestej trzeciej - informował Leszek S., pracownik firmy detektywistycznej „Cyngiel". - Wynajęto nas, abyśmy przewieźli do stolicy etruską wazę, która do tej pory była zdeponowana właśnie w tym banku. Tak nietypowa późna pora transportu, zdaniem bankowców, gwarantowała pełną dyskrecję misji. Kwadrans po dwudziestej trzeciej załadowaliśmy z kolegą Pawłem, też pracownikiem naszej firmy, skrzynię z wazą do furgonu i ruszyliśmy w drogę. Kilka kilometrów za miastem zobaczyłem we wstecznym lusterku, że cały czas podąża za nami ciemnozielony mercedes. Swoimi spostrzeżeniami podzieliłem się z Pawłem. Ten spojrzał w lusterko boczne i zdenerwowany zaklął: „O cholera, to merc Niuńka. Poznaję po kolorze". Gdy tylko usłyszałem, że śledzi nas Niuniek, przycisnąłem gaz do dechy. Jak pan wie, inspektorze, facet o pseudonimie Niuniek jest prawą ręką szefa gangu działającego na naszym terenie. Na nic się jednak zdała ucieczka. W pewnym momencie zaskoczony zobaczyłem, jak Paweł odpina kaburę i wyciąga pistolet. Przyłożył mi go do głowy i kazał zjechać na pobliski parking. Słysząc w jego głosie determinację, zrobiłem to, co kazał. Kiedy stanęliśmy, kolega nałożył mi worek na głowę i ktoś wyciągnął mnie z furgonu. Przywiązali mnie do drzewa i po chwili usłyszałem, jak odjeżdżają dwa samochody.
W tym czasie, gdy Nerak przesłuchiwał Leszka S., Wrzosek razem z policjantami przeszukiwali teren, na którym dokonano napadu. Na piasku, który pokrywał plac parkii w świetle policyjnych latarek można było wyraźnie dostrzec ślady opon dwóch pojazdów.
- Ochroniarz mówi prawdę - oświadczył sierżant. - Faktycznie widać, że jeszcze niedawno stały tu dwa pojazdy. Po głębokości śladów można stwierdzić, że był to samochód osobowy i ciężki, opancerzony furgon. Trzeba będzie wezwać ekipę dochodzeniowo-śledczą, aby zrobili odciski śladów opon.
- Nie będą nam potrzebne - stwierdził Nerak. - Jestem przekonany, że szybko znajdziemy bandytów, i to dzięki pomocy pana Leszka. Jako ich wspólnik z pewnością powie nam, gdzie mamy ich szukać.
Na jakiej podstawie inspektor Nerak zorientował się, że napad został sfingowany, a Leszek S. jest członkiem bandy, która ukradła etruską wazę?







WOJCIECH CHĄDZYŃSKI
Źródło: TYGODNIK ANGORA, 2011



Rozwiązanie:

Jadąc w nocy poza miastem, gdzie nie ma latarni, nie można zobaczyć w lusterku, jakiej marki i koloru jest samochód jadący za nami, oślepiają nas bowiem jego reflektory. Konwojent kłamał więc i na tej podstawie Nerak domyślił się, że jest on zamieszany w kradzież etruskiej wazy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz