poniedziałek, 24 marca 2014

zagadka siedemnasta

- Panie inspektorze, jest robota - przywitał oficer dyżurny inspektora Neraka, gdy ten wszedł do komendy. - Od kilku dni w prywatnej klinice przy ulicy Wirusowej leży na obserwacji Barbara Bykowska, właścicielka sieci sklepów mięsnych. Parę minut temu zadzwoniła do nas i poinformowała, że została okradziona. Złodziej zabrał jej portfel z gotówką, kartami kredytowymi i dokumentami oraz bardzo cenny pierścionek. Szef waszego wydziału prosił, aby zajął się pan tą sprawą.
Kwadrans później Nerak zjawił się w szpitalu. Barbara Bykowska zajmowała elegancko urządzony pokój z przylegającą do niego niewielką łazienką. Na ścianie wisiał sporych rozmiarów telewizor plazmowy, a tuż obok wejścia do pokoju, na stoliku, stał wazon z pięknymi różami. Obok niego leżała tacka, na niej, na tekturowym talerzyku, trzy pomarańczowego koloru tabletki, a w szklanym kieliszku połyskiwał jakiś żółtawy płyn. Kobieta, widząc, z jakim zaciekawieniem Nerak przygląda się różom, westchnęła: - Prezent od męża. Musiałam zachorować, aby dostać wreszcie od niego tak piękne kwiaty.
- Jak doszło do kradzieży? - zapytał inspektor.
- Idąc do łazienki, portfel i pierścionek schowałam w kieszeni szlafroka, który wisiał na fotelu stojącym obok łóżka. Myjąc zęby, usłyszałam jakieś szmery dobiegające z pokoju. Kiedy wyszłam z łazienki, szlafrok leżał na podłodze, a tuż przy otwartych drzwiach prowadzących na korytarz leżała na podłodze skulona pielęgniarka. Krzywiąc się z bólu, powiedziała, że została napadnięta przez jakiegoś faceta wybiegającego z mojego pokoju. Posadziłam ją na krzesełku i natychmiast zajrzałam do kieszeni szlafroka. Portfela nie było. Nie było też bardzo drogiego pierścionka z brylantem. Dostałam go w spadku po mamie. Na szczęście był ubezpieczony.
Pacjentka oparła się o stolik, uspokoiła oddech i sięgając po tabletkę, oznajmiła: - Z tego wszystkiego zapomniałam zażyć lekarstw przyniesionych przez pielęgniarkę. Pan pozwoli, że teraz to zrobię.
Nerak podziękował chorej i poprosił pielęgniarkę, aby ta opisała całe zajście.
- Jak zwykle o wyznaczonej porze przyniosłam pani Barbarze lekarstwa. Trzy tabletki i antybiotyk w płynie. Kiedy podeszłam do jej pokoju, drzwi gwałtownie się otworzyły i ze środka wybiegł jakiś młody mężczyzna. Mój widok najprawdopodobniej go zaskoczył, bo na ułamek sekundy zatrzymał się, potem pięścią zdzielił mnie w brzuch i uciekł. Cios był tak silny, że zwalił mnie z nóg. Gdy pani Barbara wyszła z łazienki, mężczyzna pobiegł w kierunku wyjścia z kliniki.
- Czy mogłaby pani opisać napastnika? - spytał Nerak.
- Wszystko rozegrało się tak szybko, że niewiele widziałam. Pamiętam tylko, że był wysoki, dobrze zbudowany, miał niebieskie oczy i spore zakola na czole. Gdy po ciosie, który mi zadał, doszłam do siebie, pani Barbara pomogła mi się podnieść i posadziła na krzesełku. Siedziałam na nim do chwili, aż pan przyjechał.
- Żadnego złodzieja nie było w pani pokoju - oznajmił Nerak, zwracając się do Barbary Bykowskiej. - Z pielęgniarką upozorowałyście napad, aby mogła pani dostać odszkodowanie za pierścionek, którego nikt nie ukradł. Ciekawe, ile zapłaciła pani pielęgniarce, żeby ta złożyła fałszywe zeznanie? Nie wypalił wam ten pomysł, bo popełniłyście jeden błąd.

Jaki?







WOJCIECH CHĄDZYŃSKI
ŹRÓDŁO: Tygodnik ANGORA, 2011




Rozwiązanie:

Gdyby uciekający z pokoju Barbary Bykowskiej złodziej uderzył pielęgniarkę, ta, upadając, rozlałaby lekarstwo znajdujące się w szklanym kieliszku. Natomiast na tacce stał kieliszek pełny, a pielęgniarka zeznała, że po otrzymaniu uderzenia nie wróciła do dyżurki, aby przynieść nowy antybiotyk w płynie.
 

2 komentarze:

  1. Co w żaden sposób nie tłumaczy jednak udziału Pani Barbary w zmowie.

    OdpowiedzUsuń
  2. To tam jedna pielęgniarka pracuje? :D

    OdpowiedzUsuń