poniedziałek, 24 marca 2014

zagadka dziesiąta

- Panie inspektorze, w firmie ochroniarskiej „Gromik" jeden z pracowników popełnił samobójstwo - poinformował Neraka telefonicznie oficer dyżurny. - Szef polecił, aby pan zajął się tą sprawą.
Agencja Ochrony Mienia i Osób „Gromik" wynajmowała pomieszczenia parterowe budynku w pobliżu parku. Wchodzących do siedziby agencji inspektora Neraka i sierżanta Wrzoska przywitał jej właściciel Piotr Cyngiel i oznajmił: - Zostałem telefonicznie powiadomiony o tym nieszczęściu i przyjechałem kilka minut przed panami. Mam nadzieję, że znajdziecie odpowiedź na pytanie, co tu się stało. Do pomocy daję panom dwóch moich pracowników, którzy najwięcej wiedzą o tej sprawie.
Wezwani przez Piotra Cyngla Stanisław Nowak i Wojciech Kowalski zaprowadzili Neraka do łazienki. Na podłodze leżał miody mężczyzna, ubrany w czarny kombinezon z naszytym logo agencji „Gromik". Był to długoletni pracownik firmy - Jerzy Malinowski. Głowa denata spoczywała w kałuży krwi, a obok niej, po prawej stronie, leżał rewolwer. Nerak założył gumowe rękawiczki, podniósł broń i podał ją sierżantowi. Ten zaniósł ją do przybyłych w międzyczasie techników kryminalistyki. Według zapewnień Stanisława Nowaka i Wojciecha Kowalskiego rewolwer należał do nieżyjącego. Oświadczyli też, że Malinowski od pewnego czasu miał spore problemy finansowe, ponieważ namiętnie odwiedzał kasyna gry. - Nie najlepiej układało mu się również z żoną - informował Nowak. - O ile wiem, to miała ona...
Ochroniarz nie dokończył, bo do pokoju wszedł sierżant Wrzosek i zameldował: - Panie inspektorze, z rewolweru Malinowskiego wystrzelono tylko raz i nie ma na nim żadnych linii papilarnych.
Nerak wysłuchał sierżanta i zwrócił się do ochroniarzy: - Co mogą panowie powiedzieć o tym wypadku?
Zaczął Nowak: - Kiedy wchodziłem do swojego pokoju, usłyszałem dobiegający z końca korytarza huk wystrzału. Nie zdziwiło mnie to, ponieważ tam oprócz łazienki mieści się sala, w której urządziliśmy strzelnicę. Byłem przekonany, że to ćwiczy któryś z naszych chłopaków. Kilka minut później musiałem skorzystać z toalety. Gdy wszedłem, zobaczyłem na podłodze w kałuży krwi Jurka. Już nie żył. Niczego nie dotykając, natychmiast zadzwoniłem na policję, a kolega do szefa.
- A co pan robił w tym czasie? - zapytał Nerak Kowalskiego.
- Wprowadzałem do komputera dane statystyczne naszej firmy. Ja również słyszałem strzał, ale podobnie jak kolega przypuszczałem, że to ktoś ćwiczy na strzelnicy. Jakiś czas później po usłyszeniu strzału wyszedłem z pokoju i zobaczyłem wychodzącego z łazienki Stanisława. Widząc mnie, krzyknął: „Dzwoń do szefa! Jurek się zastrzelił!". Potem przy wejściu do firmy czekaliśmy na naszego pryncypała.
Inspektor poprosił obu panów o ich broń służbową. Dokładnie ją obejrzał i spoglądając na Kowalskiego, oznajmił: - Pana rewolwer był niedawno używany.
- Faktycznie, wczoraj z niego strzelałem. Zapomniałem go jednak wyczyścić i miałem to zrobić dziś po pracy razem z Jurkiem. Do tej pory nie potrafię zrozumieć, dlaczego popełnił samobójstwo?
- To nie było samobójstwo - oświadczył inspektor Nerak. - Wasz kolega został zamordowany.

Na jakiej podstawie Nerak doszedł do takiego wniosku?







WOJCIECH CHĄDZYŃSKI
ŹRÓDŁO: ANGORA 2011


Rozwiązanie:

Gdyby Jerzy Malinowski popełnił samobójstwo, na rewolwerze byłyby jego odciski palców. Ich brak świadczy o tym, że morderca zastrzelił go, a następnie starannie wytarł broń.
 

1 komentarz: