- Proszę natychmiast przyjechać! Był
napad! Ukradziono wszystkie pieniądze! - usłyszał w słuchawce oficer
dyżurny Komendy Miejskiej Policji.
Kilka minut później inspektor Nerak i sierżant
Wrzosek zjawili się w siedzibie jednej z hurtowni artykułów AGD. W tym
czasie, gdy sierżant Wrzosek dokładnie oglądał miejsce przestępstwa,
inspektor Nerak przesłuchiwał kasjera. Ten, trzymając kompres przy
skroni, opisywał przebieg napadu: - Dziś do kasy wpłynęła spora gotówka.
Było tego prawie trzysta tysięcy złotych. Około godziny czternastej
Artur i Bogdan, koledzy z pokoju, poszli do łazienki. Akurat kończyłem
pisać dzienny raport, kiedy za plecami usłyszałem jakiś szelest.
Obejrzałem się i o mały włos nie dostałem ataku serca ze strachu. W
pokoju był zamaskowany i uzbrojony w pistolet mężczyzna. Gestem kazał mi
się odwrócić, przyłożył lufę pistoletu do pleców i popchnął w kierunku
kasy pancernej. Trzęsąc się ze strachu, przekręciłem klucz w zamku. Co
potem się działo, nie wiem, bo zostałem uderzony w głowę i straciłem
przytomność. Gdy ją odzyskałem, leżałem na podłodze, a Artur i Bogdan
cucili mnie. Natychmiast spojrzałem w kierunku kasy. Była otwarta i
pusta. Po bandycie nie było śladu. - Czy jest pan w stanie dokładnie opisać napastnika? - spytał Nerak.
-
Przykro mi, ale nie. Był ubrany w czarny kombinezon, a na głowie miał
kominiarkę. Poza tym wszystko się tak błyskawicznie rozegrało, że
niczego nie pamiętam.
Po wysłuchaniu kasjera inspektor poprosił jego kolegów, aby ci opowiedzieli przebieg wydarzeń.
-
Ja myłem ręce, a Artur korzystał z kabiny - zeznał Bogdan. - W chwili,
gdy wychodziliśmy z łazienki, usłyszeliśmy podniesione głosy dobiegające
z naszego pokoju. Kiedy wbiegliśmy tam, kolega leżał nieprzytomny na
podłodze. Gdy go już ocuciliśmy, powiedział nam o napadzie. Natychmiast
zawiadomiliśmy naszego prezesa i zadzwoniliśmy na policję. Bandyta
uciekł przez okno, bo gdyby biegł korytarzem, na pewno byśmy go
zobaczyli. Wykorzystał rusztowanie, które postawiła firma ocieplająca
nasz budynek.
- Szefie, byłem w
łazience i panowie mówią prawdę - oznajmił sierżant Wrzosek. -
Faktycznie, słychać tam głosy dobiegające z tego pokoju.
Inspektor
Nerak jeszcze raz dokładnie zlustrował pokój. Kasa pancerna była
otwarta, a w jej zamku tkwił klucz. Przez otwarte okno widać było
fragment rusztowań okalających budynek. Kilka centymetrów poniżej
parapetu z pochlapanych farbą desek ułożony był pomost.
-
Wspaniała droga ucieczki - mruknął pod nosem policjant. Zajrzał jeszcze
do łazienki i kiedy wrócił do pokoju, w którym dokonano według zeznań
kasjera napadu, oświadczył przebywającym tam mężczyznom:
-
Z tym napadem to lipa. Dogadaliście się i sami obrabowaliście kasę.
Jeden z was przedobrzył w swoich zeznaniach i dlatego wiem, że
kłamiecie.
Kto zdaniem inspektora Neraka skłamał i na czym polegało to kłamstwo?
WOJCIECH CHĄDZYŃSKI
ŹRÓDŁO: ANGORA 2011
Rozwiązanie:
Kasjer zeznał, że
napastnicy nic nie mówili, tylko gestami pokazywali mu, co ma robić. Z
tego wynikało, że cały napad odbył się w milczeniu. Tymczasem Bogdan
powiedział, że będąc z Arturem w łazience, usłyszeli głosy z ich pokoju.
Po tym kłamstwie Nerak domyślił się, że żadnego napadu nie było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz